Z Kurami w tle
Brazylijski serial już nie cieszy jak kiedyś
Nawet seks jest banalny i nie kręci mnie
Może jestem nienormalny...
i tu konczy sie cytat, poniewaz w wojsku nie bylam, dalsze przytaczanie Kur nie ma wiekszego sensu ;)
Nie potrafie wziasc sie w garsc i zebrac do kupy. Przyszly tydzien zapowiada sie pasjonujaco - poniedzialkowe kolo z anatomii, srodowe z fizjologii,DPMu i chemii anal [-itycznej] i czwartkowe seminarium z f.fiz. ktore mam poprowadzic w polowie. Zabij mnie ale - po prostu nie daje sobie rady. Jedyne na co mam siłe i ochote to niewstawanie z łóżka. I lezenie pod kołdrą. I jak mam ochote na aktywnosc fizyczna to wyciagam reke na minimalna odleglosc ktora pozwala na pisanie na klawiaturze. Wtedy to do utraty sił i tchu buszuje po wykopie, bashu, onecie, film.onecie, broszce, blogach i - o zgrozo - pudelku. I ide spac od nowa.
Naprawde dopadla mnie jakas cholerna jesienna depresja. I jakos nagle nie wydaje mi sie ze to wymysł ludzi, ktorzy czerpia przyjemnosc z uzalania sie nad soba. Taka samotna sie czuje. 2 lata bylam w zwiazku w ktorym moze nie zawsze bylam zajebiscie szczesliwa. Ale jakos tak, było mi dobrze...czułam ze jest tam ten ktoś kto bedzie zawsze. Mimo, ze odbiegał od ideału. Ze nie zawsze sluchał, nie zawsze sie interesował, ale był. A teraz - zawsze mineło i nie ma juz nic. Codziennie przed zasnieciem tak sobie marze. Ze znajde kiedys swojego superideała, ze bedzie on taki i taki, ze bedzie mowil to i to, lubil to i to i ze bede dla niego najwazniejsza osoba na caaaaaaaaalym swiecie. I zasypiam z mysla, ze rozstanie bylo dobrym krokiem, bo przeciez On tak odbiegał od tego ideału, ktory sobie wymarzyłam, ze byl taki a nie taki, ze mowil to a nie to, lubil to a nie tamto i wcale nie bylam dla niego najwazniejsza osoba na caaaaaaaaalym swiecie. Ale wystarczy ze pomysle o tych dniach kiedy wszystko bylo wlasnie TAKIE. Takie jakiego nawet nie moglam sobie wymarzyc przed zasnieciem. Wtedy znowu chce zasnac i obudzic sie nastepnego dnia.
Takie to moje zycie jest. Od kilku dobrych lat zawsze jest cos co nie pozwala sie nim cieszyc. Tym razem rozwod rodzicow. I "wojna na noże" pomiedzy nimi. Szczerze, wolalabym nigdy nie wyjsc za maz niz po prawie 30 latach malzenstwa pałac do tej drugiej osoby taka nenawiscia.
W tym momencie ciesze sie ze mam bloga bo przynajmniej mam gdzie to wszystko z siebie wyrzucic. Bo komu to juz chyba nie mam za bardzo.